Zbiórkę wsparło 56 osób
Dopiero co skończyłem 40 lat… Dwuletni Tymek i sześcioletnia Elizka to dla mnie i mojej żony Michaliny cały świat. To właśnie moja rodzina sprawia, że nawet przez myśl mi nie przeszło się poddać.
We wrześniu tego roku jeszcze nic nie wskazywało na to, że w mojej głowie czai się coś, co zmieni wszystko. Opis rezonansu był zrozumiały i przerażający - ogromny, sześciocentymetrowy guz mózgu!
Dwa tygodnie później leżałem już na Oddziale Neurochirurgii w Puszczykowie, gdzie przeszedłem operację, która z powodzeniem pozwoliła w całości usunąć guz. Wierzyliśmy, że guz okaże się niegroźnym epizodem. Niestety, nasza nadzieja nie trwała długo...
Z początkiem października otrzymałem tragiczną wiadomość. Badanie wykazało, że usunięty guz to glejak wielopostaciowy IV stopnia. Najbardziej złośliwa forma nowotworu mózgu.
Tu rozpoczyna się moja świadoma walka o każdy dzień. Z pomocą wielu życzliwych nam osób, specjalistów, udało mi się trafić do Kliniki w Kolonii, gdzie po zakończeniu standardowego leczenia (chemioterapii i radioterapii), będę mógł rozpocząć specjalnie dobrane do mnie formy immunoterapii, które dadzą mi szansę na życie. Na drodze do spełnienia mojego marzenia stoją jednak ogromne pieniądze…
Skoro już uwierzyłem, że się uda, to zrobię ostatni krok i uprzejmie poproszę Państwa o pomoc.
„Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach”, oby tego światła było jak najwięcej… Z całego serca dziękuję.
Arek Porwoł